I CZĘŚĆ - MIŁOŚĆ
początek
Cassandra Payne głośno westchnęła przy tym do tyłu zgarniając swoje zakrwawione włosy. Miała dość bezczynnego siedzenia w tym pokoju i chciała bezpiecznie wrócić do domu, w którym mogłaby zdjąć poplamioną sukienkę. Pragnęła także przyłożyć do obrzękniętego oka trochę zimnego lodu, który na chwilę uśmierzyłby ból oraz z twarzy zmyć zaschnięte ślady po nieudanej próbie obrony własnego ciała. Wiedziała jednak, że dopóki któremuś z policjantów nie opowie swojej wersji wydarzeń, to o przytulnym łóżku we własnym mieszkaniu może tylko pomarzyć.
Przymykając powieki, Cassie wyobraził sobie jak po drugiej stronie weneckiego lustra stoi niska, brązowowłosa kobieta, która wtulona w ramię swojego męża ze smutkiem w oczach przygląda się poranionej twarzy osiemnastoletniej córki. Farbowana brunetka instynktownie dotknęła swojego łuku brwiowego, który po straszliwych wydarzeniach tej nocy został zszyty przez jedną z sanitariuszek pogotowia ratunkowego. Cassandra mimo wielu prób nie potrafiła przypomnieć sobie imienia tej drobnej blondynki, gdyż wydarzenia spowodowały, że była pod zbyt wielką presją by skupić na niej uwagę. Bardziej w tamtym momencie interesowały ją osoby wyprowadzane ze szkolnego budynku. Niestety z trudem mogła kogokolwiek zauważyć, ponieważ wszystko przysłaniał jej tłum szlochających i przestraszonych ludzi. Nim zdążyła upewnić się, że jej najlepsi przyjaciele są bezpieczni, ktoś kazał Cass zawieźć na komisariat policji i od tego momentu, sama jak palce czeka od ponad trzech godzin w pokoju przesłuchań.
W pewnym momencie czerwonowłosa dziewczyna poczuła, ze po jej zaczerwienionych policzkach spływają łzy, których nie miała siły otrzeć. Nie warto w takiej chwili udawać twardej, pomyślała na bok odkładając wyznawane przez siebie zasady, które między innymi dotyczyły tego, że mimo smutku zawsze trzeba być uśmiechniętym.
Bardzo szybko mrugnęła kilka razy pozwalając bezwładnie spływać słonym łzom. Cassandra swoje myśli próbowała skupić na czymś zupełnie innym niż na wydarzeniach, które miały miejsce, jednak jej umysł sam przywoływał najgorsze wspomnienia, powodujące u osiemnastolatki lęk.
Oprócz tykających wskazówek zegara, w pomieszczeniu panowała straszliwa cisza, przez co bujna wyobraźnia Cassie dawała się we znaki i tworzyła niemożliwe scenariusze, w których to ona lub ważne dla niej osoby umierały. Wierzchem dłoni nastolatka otarła załzawione oczy, nie martwiąc się przy tym o rozmazany już wcześniej makijaż. Payne zaczęła zastanawiać się czy wszystko w porządku z jej chłopakiem, który najprawdopodobniej tak jak ona od kilku godzin czekał na przesłuchanie dotyczące zamachu. Była szczęśliwa, że dzisiejszego wieczoru miała przy sobie Nialla, ponieważ gdyby była sama, to zapewnie nie wytrzymałaby tak długich męczarni. Przetrwanie tego koszmaru ułatwiał Cassandrze także Zayn, którego na całe szczęście odnaleźli.
Dziewczyna bardzo martwiła się o swojego brata, który wraz z jej najlepszą przyjaciółką znajdował się w sali gimnastycznej, w której to właśnie rozpoczęło się piekło. Trudno by jej było znieść widok martwego ciała, któregoś z przyjaciół, zwłaszcza, że na sumieniu miała już jedną osobę, która poświęciła dla niej własne życie. Cass była jednak pewna, że któryś z policjantów poinformowałby ją gdyby, któremuś z jej bliskich stało się coś złego.
Cassandra lekko się wzdrygnęła, gdy drzwi z rozmachem otworzyły się i z przerażeniem w oczach spojrzała na osobę, która po wielu godzinach postanowiła ją nagle odwiedzić. Nieznajomą postacią okazał się być wysoki mężczyzna z włosami zaczesanymi do tyły, które były w kolorze jaśniejszego odcienia brązu. W niedbały sposób zamknął nogą drzwi, po czym z niepewnym uśmiechem usiadł na miejscu obok nastolatki.
-W porządku? – spytał z amerykańskim akcentem, przy tym swój wzrok skupiając na łuku brwiowym nastolatki.
Cass zaciskając mocno powieki, przecząco pokiwała głową. Dopiero teraz uświadomiła sobie, co jeszcze niedawno miało miejsce i wszystkie emocje zaczęły się uwydatniać.
Mężczyzna w delikatny sposób chwycił splamioną krwią dłoń nastolatki, po czym przytulił ją do siebie, pozwalając jej w ten sposób wypłakać się w jego ramię.
-Będzie dobrze – szeptał ciągle do ucha dziewczyny, w przyjazny sposób gładząc jej plecy, które lekko drgały.
W momencie, gdy Payne w końcu choć trochę się uspokoiła oddaliła się od nieznanego jej mężczyzny, który błękitnymi jak ocean tęczówkami przyjrzał się nastolatce od góry do dołu. Szybko odwrócił od niej wzrok i na stole zaczął rozkładać różne teczki. Cassandra zauważyła, że na jednej z nich znajduje się logo jej szkoły i domyśliła się, że najprawdopodobniej ten plik papierów należy do niej.
-Nazywam się Christian Kelly – przedstawił się mężczyzna, w kierunku osiemnastolatki wyciągając dłoń, którą ona delikatnie uścisnęła.
-Cassandra Payne – odpowiedziała niepewnie, czując palący ból w gardle, spowodowany dłuższym milczeniem oraz chęci wypicia czegokolwiek.
Pan Christian najwidoczniej zauważył, że nastolatka jest bardzo spragniona, gdyż na moment opuścił gabinet, by po chwili powrócić do niego z duża butelką niegazowanej wody oraz wypełnioną do połowy miską, w której znajdowały się żelki w kształcie różnokolorowych misiów.
-Zapewne jesteś bardzo spragniona i głodna – odparł siadając na swoje miejsce, przy tym podając nastolatce przyniesione zdobycze. Cassie szybko wypiła większość napojy, i mimo ugaszonego pragnienia czuła, że ucisk w gardle tak szybko nie minie. Przez moment zastanawiała się czy nie spróbować żelków, jednak szybko sobie odpuściła, gdyż wydawało jej się, że mogłaby to zwrócić.
-Jak się pewnie domyślasz jestem policjantem i będę prowadzić tę sprawę. Przykro mi, że musiałaś tyle na mnie czekać, ale musiałem pomóc przy tym…
-Koszmarze? – Dokończyła za Christiana, osiemnastolatka. Mężczyzna z niechęcią zgodził się na słowa dziewczyny, po czym znowu zaczął przeglądać różne teczki.
W zupełnej ciszy, Cassie oderwała wzrok od poczynań pana Kelly i uwagę skupiła na swoich drżących dłoniach. Ciągle była przestraszona i trudno było jej wyłączyć te emocje. Bardzo by chciała by był guzik usuwający przykre wspomnienia i niechciane uczucia, jednak z trudem musiała pogodzić się z tym co dzisiaj przeżyła. Mimo iż od dłuższego czasu wszyscy byli bezpieczni, wciąż martwiła się o bliskich, których pragnęła zobaczyć i przytulić. To właśnie wsparcia rodziny i przyjaciół potrzebowała teraz najbardziej.
Mężczyzna ze skupieniem czytał jedną z wielu teczek, przy tym w nieświadomy sposób gładząc się po kilkudniowym zaroście. Cassie widziała, że jest on bardzo zmęczony i współczuła mu, że tak jak ona musi spędzać tu aż tyle czasu.
-Wie pan coś o moim bracie lub przyjaciołach? Oni też byli w budynku. – Zaczęła dopytywać osiemnastolatka, nie mogąc wytrzymać tej okropnej ciszy.
-Niestety nie – odparł zrezygnowany, sięgając do kieszeni spodni, z których wyjął długopis. – Mam tylko wiadomości dotyczące oprawców.
Cassandra na początku chciała spytać czy z nimi wszystko w porządku, lecz we właściwym momencie ugryzła się w język. Oni chcieli cię zabić, skarciła samą siebie, przy tym czując jak włoski na jej ciele stają dęba. Payne była pewna, że już do końca życia zapamięta złośliwy uśmiech Caleba oraz szał w szarych oczach Mii.
-Cassandro – zaczął mężczyzna, notując coś w pustej teczce. – Mogę ci mówić Cassie? – spytał, przed rozpoczęciem przesłuchania. Nastolatka potwierdzająco kiwnęła głową, a policjant kontynuował. – Będę na razie wypytywać cię o najprostsze rzeczy, a ty musisz mówić zgodnie z prawdą. To dla ciebie logiczne, prawda?
-Tak – odpowiedziała, w nerwowy sposób bawiąc się dłońmi, które schowała pod stołem. To był stały tik Cass, który zawsze denerwował jej starszego o rok brata.
-Podaj mi proszę imię i nazwisko oraz datę urodzin.
-Cassandra Barbara Payne, 26 czerwca 1995 – rzekła kątem oka spoglądając na policjanta, który szybkim ruchem ręki notował to, co ona mu dyktowała.
-Czyli za niecały miesiąc kończysz osiemnaście lat? – spytał Christian, przy tym lekko się uśmiechając.
Nastolatka spuściła wzrok i ze smutkiem powiedziała:
-Jeszcze kilka godzin temu nie byłam tego pewna.
Policjant zdziwiony spojrzał na smutną nastolatkę, jednak nie chcąc kontynuować na razie tego tematu zaczął wypytywać ją o inne rzeczy potrzebne mu do wypełnienia dokumentów. Między innymi Christian musiał dowiedzieć się od Cass gdzie dokładnie mieszka, jak nazywają się jej rodzice oraz starszy brat i dużo innych rzeczy, które zdaniem Payne były mało znaczące.
Po kilkunastu minutach, pan Kelly skończył zadawać pytania i od niechcenia rzucił na stół swój długopis, po czym rękoma zgarnął do tyłu swoje dłuższe włosy i głośno westchnął.
-Dobrze – powiedział, ponownie głośno wzdychając. – Teraz spytam o ważniejsze szczegóły tego wieczoru, a następnie opowiesz mi wszystko od początku.
Dziewczyna zgodziła się na jego słowa, przy tym sięgając do miski, w której znajdowały się żelki. Nie miała zamiaru jeść tych smacznych miśków, gdyż w brzuchu czuła wielki ucisk, ale bawienie się nimi w choć małym stopniu na chwile ją rozluźniało.
-Z kim głównie spędziłaś szkolny bal? – Pierwsze pytanie jakie zadał Christian, wydawało się Cass bardzo proste, jednak teraz trudno jej było wypowiedzieć imiona oraz nazwiska najbliższych przyjaciół. Jej gardło było bardzo suche i z trudem mogła przełknąć ślinę, jednak gdy w końcu jej się to udało, opowiedziała:
-Byłam z moim chłopakiem Niallem Horanem, oraz z przyjaciółmi i bratem.
-Możesz podać ich imiona? – spytał.
-Daisy Bomer, Jasmine Grey, Harry Styles, Zayn Malik i Liam Payne – odparła, przy tym czując jak do oczu napływają jej łzy. Wyobraziła sobie ich uśmiechnięte twarze, których teraz mogła już nigdy więcej nie zauważyć. Wciąż czuła mocny ból w sercu, bojąc się, że któregoś z nich straciła.
-Gdzie znajdowała się gdy zaczął się zamach i kto ci towarzyszył? – zapytał Christian, cały czas przyglądając się nastolatce, która wciąż nieświadomie się trzęsła.
-Z Niallem oraz moim nauczycielem angielskiego, panem Ericiem Wood... – Cassandra urwała w połowie zdania przypominając sobie jeden z najgorszych momentów jej życia. – Byliśmy wtedy na korytarzu na trzecim piętrze – dodała, sięgając po butelkę niegazowanej wody, z której zaczęła mocno pić. Niestety mimo wielu starań czerwonowłosa wciąż nie mogła ugasić swojego pragnienia.
-Wiem, że dla ciebie to trudne – zaczął młody policjant, - ale musisz mi opowiedzieć wszystko co się wydarzyło. Twoje zeznania Cassandro, wiele wniosą do tej sprawy.
Osiemnastolatka potrzebowała chwili skupienia przed rozpoczęciem opowiadania swojej wersji wydarzeń i nim zaczęła mówić wierzchem dłoni otarła załzawione oczy.
Przepraszam, że tyle czekaliście na pierwszy rozdział, ale byłam trochę zajęta. :(
Mam nadzieję, że zainteresowałam Was tym krótkim wstępem, ale nie przyzwyczajajcie się zbytnio do tego, gdyż następne notki będę o wiele dłuższe.
Byłoby mi bardzo miło gdybyście zaobserwowały oraz skomentowały mojego bloga :)
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to w zakładce "informowanie" możecie wpisać swój nick na tt (którego zaobserwuje) lub blog z opowiadaniem.
Zapraszam także na mojego aska: http://ask.fm/horancassie
oraz tt: https://twitter.com/cassie_hooran daje follow back :)
Kocham was i dziękuję za wszystko
Cassie ♥